- Co się tu dzieje? - zapytał nic nie rozumiejący
Jack; - Wytłumaczę ci później - powiedziała cicho Malinda. - Przebierz bliźniaki w piżamy, a ja tymczasem położę Patryka. Patryk był tak zmęczony, że zasnął natychmiast, ale Malinda jeszcze przez chwilę pozostała w jego pokoju. Krzątała się, układała ubrania i zabawki i rozmyślała. Potrzebowała chwili spokoju, żeby wszystko przemyśleć. Nie tylko Mały Jack był rozczarowany nieobecnością ojca. Ona także. Rozumiała chłopca jak mało kto. W dzieciństwie też często bywało jej smutno, kiedy rodzice zapominali o ważnych wydarzeniach w jej życiu. Ileż to razy szukała ich twarzy w tłumie rodziców, z nieuzasadnioną nadzieją, że jednak się pojawią. Zawsze była tam jednak ciotka Hattie. Ona nigdy nie opuszczała szkolnych występów Malindy. Ale to nie było to samo. Małemu Jackowi obecność Malindy też nie wystarczała. Potrzebny był mu tata. JEDNA DLA PIĘCIU 139 Malinda miała wrażenie, że to ona komplikuje sytuację. Jej obecność w domu Brannanow dawała Jackowi nieograniczoną ilość czasu na pracę. Ona zajmowała się chłopcami, a Jack mógł więcej podróżować, pracować dłużej i zawierać więcej kontraktów. Malinda zrozumiała, że musi odejść, choć wcale tego nie chciała. Łzy napłynęły jej do oczu, a serce mało nie pękło. Kochała małych Brannanow. Prawie tak bardzo jak ich ojca. Kochała ich na tyle, by zwrócić ich sobie nawzajem. Wytarła oczy i ruszyła w poszukiwaniu Jacka. Był w kuchni, nalewał kawę dla nich dwojga. - Patryk śpi? - zapytał wręczając jej kubek. - Był tak zmęczony, że zasnął, zanim jego głowa dotknęła poduszki. - Bliźniaki też. - Jack rozmieszał cukier i pociągnął łyk kawy. Z zadowoleniem rozparł się na krześle. - No, a jak tam występ? - Znakomicie. Mały Jack był cudowny. - Wiedziałem. Ten dzieciak to urodzony zwycięzca. Malinda przypomniała sobie rozczarowanie na twarzy chłopca, kiedy zobaczył puste krzesło. - Owszem. Był także bardzo zawiedziony, że nie może się podzielić swoim sukcesem z ojcem. Jack usiadł prosto i zacisnął ręce na kubku. - Spotkanie w Chicago się przedłużyło i musiałem lecieć późniejszym samolotem. Wiedziałem, że dasz sobie radę sama. Malinda straciła ostatnią odrobinę nadziei. Chciała, żeby powodem nieobecności Jacka było coś, na co nie miał wpływu. Opóźniony lot, awaria silnika w samochodzie. Cokolwiek, tylko nie świadoma decyzja, że można opuścić występ syna.