- Zdrawstwujtie - powitał go.
- Ach, lord Alec! Co za miła niespodzianka! Alec był rad, że kiedyś - chcąc uzyskać od hrabiny kartę wstępu do Almacka dla jednego ze swych mniej zamożnych przyjaciół - nauczył się dzięki Lucienowi kilku słów po rosyjsku. - Czy mógłbym o coś spytać? Chodzi mi o pewien zakład. - Jest pan w tej materii lepszy ode mnie - wyznał hrabia. - Ale w czym mogę panu pomóc? - Wie pan może o dwu zakładach, które dotyczą jednego z pańskich rodaków? - Ach tak, Kurkowa. - Uśmiech Lievena stał się nieco wymuszony i chłodniejszy. - Chciałbym je podjąć, lecz wolę się najpierw upewnić, czy warto. - Chwalebna przezorność. - A więc Kurkow skłania się ku wigom czy torysom? - Ku wigom - odparł stanowczo hrabia. - Mówi pan bardzo pewnym tonem. - Bo jestem pewien.. - Przecież Talbotowie zawsze byli torysami. - Możliwe, lecz Kurkow będzie głosował na wigów, proszę sobie zapamiętać moje słowa. Chce się przypodobać carowi - dodał półgłosem. - Ach, rozumiem. A co do wyboru żony? Ożeni się z Rosjanką czy z Angielką? - Z Angielką. Ja też zaryzykowałem pieniądze w tym zakładzie. - Dlaczego z Angielką? Lieven nachylił się ku niemu. W jego spojrzeniu błysnęła niechęć. - Bo wielki książę Kurkow jest teraz o wiele popularniejszy w Londynie niż w Petersburgu. - Sądziłem, że dawny przyjaciel cara cieszy się względami na jego dworze. - Cieszył się, lordzie Alecu. Cieszył - poprawił go Lieven znacząco. - Aha. Może mi pan wyjaśni... - To tylko dworskie plotki, ale przed kilkoma miesiącami Kurkow podobno nadużył tej przyjaźni. Miał powiedzieć podczas przyjęcia, i to nie w gniewie, tylko całkiem chłodno, że car źle rozegrał tę wojnę. Wypomniał mu, że dał się Bonapartemu wyprowadzić w pole po traktacie w Tylży, jawnie obciążając jego cesarską wysokość winą za francuską inwazję i pożar Moskwy. - Niech to licho! - Alec zagwizdał z cicha. - Tak się nie mówi do władcy Rosji. Powiedziałem mu to. - Proszę mi wybaczyć... słabo się orientuję w polityce, ale czy Kurkow nie miał jednak trochę racji? Gdyby car nie zaufał Napoleonowi, wojnę można byłoby wygrać bez takich strat. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że car w sześć miesięcy później wygnał Kurkowa do jego wiejskiego majątku. Gdyby nie dawna przyjaźń, książę z pewnością skończyłby na Syberii. - A więc dlatego Kurkow chce się żenić w Anglii? Żaden z wielkich rodów nie kwapi się wiązać z wyrzutkiem? - Właśnie. - I woli przystać do wigów, żeby naprawić stosunki z carem? Lieven skinął głową. - Wiele mi to wyjaśniło. Dziękuję panu, hrabio. Czy dlatego jest pan wobec niego taki czujny? - Drogi chłopcze, jestem czujny wobec wszystkich, a zwłaszcza wobec kogoś, kogo moja żona wynosi pod niebiosa. - A więc ten incydent nie zniechęcił do niego lady Lieven? - Przeciwnie, moja żona zgadza się z Kurkowem i podziwia jego odwagę. - Musi pan być dumny, mając żonę o tak zdecydowanych przekonaniach. Lieven uśmiechnął się dyskretnie i wycelował w niego grubym palcem. - Ach, dyplomacja wiele straciła na tym, że wybrał pan karierę karciarza! - Dziękuję za komplement. - Nigdy pan nie zamierzał pracować w Biurze Spraw Zagranicznych?