- To będzie koszmar - zgodziła się Lizzie.
- A ty jak się miewasz? - Nie jest mi łatwo - odparła, podnosząc zagipsowaną rękę. - A z innymi sprawami? - Staram się myśleć o dzieciach, to mi pomaga. Zapytał potem, czego się dowiedziała na temat Clare Novak i tego, co działo się, zanim ta wepchnęła ją do szybu. - Niewiele, bo mogłabym świadczyć przeciw niej... gdyby w ogóle doszło do procesu. Był u mnie inspektor Keenan z jakąś panią detektyw. - Helen Shipley? - Nie, nie miała złamanej nogi. Lime wiedziała, oczywiście, jak blisko otarła się o śmierć, a także poznała trochę szczegółów na temat dwóch pozostałych ofiar przypisywanych Clare Novak. Wiedziała też, choć niewiele, o powiązaniach Allbeury'ego z tamtymi kobietami. - Inspektor Keenan mówił, że próbowałeś im pomóc. - Dużo im to dało. - Podobno obie miały mężów ze skłonnościami do przemocy. - Owszem. Tak jak ja, pomyślała, nie wypowiadając tego na głos. - Podobno chciałeś im pomóc w ucieczce? Keenan z wielkim uznaniem wyrażał się o twojej działalności. Ciszę w pokoju zakłócało tylko tykanie zegara na kominku. - Robin, dlaczego to robisz? - Wiedziała, że musi poznać odpowiedź, jeśli ich przyjaźń ma przetrwać. - Czemu tak ci na tym zależy? Siedział w milczeniu jeszcze przez chwilę, po czym nabrał tchu. - Wiele osób zadawało mi już to pytanie przez całe lata. Ale tobie pierwszej na nie odpowiem. Czekała. - Kiedy miałem dwanaście lat, moja matka popełniła samobójstwo. Bo nie widziała innego rozwiązania. Myślała, że nie znajdzie pomocy, bo wszyscy uważali ojca za porządnego człowieka, chociaż nim nie był. Nikt by nie uwierzył, że może czuć się nieszczęśliwa, a tymczasem nie miała własnego życia, żadnych widoków na karierę zawodową, nie mówiąc o pieniądzach. I żadnej drogi ucieczki. Lizzie wciąż milczała. - Opisała mi to wszystko w liście, a ja odniosłem wrażenie, że chciała, abym jej pomógł, powstrzymał ją jakoś... - Jak mogłeś jej pomóc? Miałeś tylko dwanaście lat! - Teraz to wiem, ale nie wtedy... Odbiło się to oczywiście na moim życiu, może nawet powstrzymało mnie przed małżeństwem. Dzięki Bogu, nie jestem taki jak ojciec, ale boję się, czy gdzieś głęboko nie tkwi we mnie ta jego zdolność do zadawania bólu. -