Sinclair przeniósł wzrok na Batesa.
- Nie musisz mi pomagać. Przyjaciel łypnął na niego spode łba. - Daj spokój. - Od czego chcesz zacząć? - zapytał Crispin Harding. - Większość służących miała tamtej nocy wolne, a pozostali niczego nie widzieli ani nie słyszeli. Tak więc jakiś obcy zakradł się do wielkiego domu, odnalazł i zabił Thomasa, na nikogo się po drodze nie natykając. Albo zbrodnię popełnił ktoś, kto na tyle dobrze znał Grafton House i jego mieszkańców, żeby zrobić swoje i uciec niezauważony. - Nie wiem, jak to możliwe, skoro nie było burzy z piorunami - stwierdził Bates w zamyśleniu. - Już o tym rozmawialiśmy - burknął Wally, kuląc się dla ochrony przed zimnym nocnym wiatrem. Sinclair przeszył go wzrokiem. - I będziemy rozmawiać, póki nie znajdziemy mordercy. Zmierzyłem, że biurko stoi trzy i pół metra od drzwi gabinetu. Do okna jest bliżej, ale jego jedno skrzydło do niedawna było sklejone farbą, a drugie skrzypiało tak głośno, że zbudziłoby umarłego. - Trudno byłoby zaskoczyć twojego brata - zauważył Crispin. - A on nawet nie sięgnął po broń ani nie wstał z fotela. - Otóż to. Założę się, że Thomas dobrze znał mordercę, i od tego właśnie zaczniemy. - Żadnych zmian na liście? - Na razie żadnych. Muszę uzyskać mocne alibi od świadków, zanim kogoś skreślę. Wally, ty zajmiesz się panem Ramseyem DuPontem. Wątpię, czy to człowiek, którego szukamy, ale ma pewną brzydką cechę. Bates, ty weźmiesz pod obserwację lorda Peringtona, który lubi topić kociaki i prowadzi firmę eksportową. Crispin przyjrzy się hrabiemu Kilcairn Abbey. - Szczęściarz ze mnie - mruknął Szkot. - Sam Lucyfer Balfour. Wcześniej go nie podejrzewałeś. - A teraz tak. Nie mógł zapomnieć radości Victorii na widok Kilcairna. Byłby bardzo zadowolony, gdyby dowiedział się o nim czegoś brzydkiego. - Będziemy się komunikować przez lady Stanton - dodał. - Jeśli przed czwartkiem nie dostanę od was wieści, spotkamy się o północy w Haremie Jezabel. Bates zmrużył oko. - Jesteś pewien? - Tak. A o co chodzi? - Wizyta żonatego dżentelmena u Jezabel może wywołać pewne zdziwienie. Sinclair zaklął. - Do diabła! Masz rację. W takim razie u Boodlesa. I bądźcie ostrożni. - Ty też, Sin - powiedział Crispin. - Zrobiłem w życiu parę szalonych rzeczy, ale ożenić się dla dobra śledztwa to zupełny idiotyzm, nawet jak na ciebie.