Łódź zaskrzypiała głośno, ponuro. Światła zamigotały. O1ivia miała serce w gardle.

  • Agata

Łódź zaskrzypiała głośno, ponuro. Światła zamigotały. O1ivia miała serce w gardle.

16 May 2022 by Agata

Teraz albo nigdy! Nabrała tchu, zobaczyła klucze na ziemi, zanurkowała. Włosy i ubranie unosiły się wokół niej jak chmura. Klucze kusiły na dnie. Z przerażeniem zobaczyła rękę porywaczki wijącą się między prętami i zahaczającą palcem o klucz! Nie, pomyślała. Płuca ją paliły, brzuch bolał. Nie! Wynurzyła się w tej samej chwili co porywaczka, wysunęła ręce spomiędzy prętów, wplątała palce we włosy wariatki i pociągnęła w dół. Porywaczka walczyła, miotała się, szarpała. O1ivia nie dawała za wygraną. Skoro ona ma utonąć, zabierze wariatkę ze sobą! OUvia miała wrażenie, że zaraz pękną jej płuca. Boże, pomóż mi. I znów wydawało jej się, że coś słyszy. Ale to nie trzask kadłuba, to co innego. Krzyki? Kroki? Czyżby ktoś wszedł na pokład? Och, tak, tak! Światła znowu zamigotały. Zaczerpnęła nowy haust powietrza zmieszanego z morską wodą. Kaszląc i prychając, przyciągnęła głowę napastniczki bliżej prętów i zamachnęła się aparatem. Trzask! Przerażający głuchy odgłos, aparat uderzył w czaszkę. Woda zabarwiła się krwią. Krzyki na pokładzie! – Ratunku! – zawołała! – Ratunku! Tu, na dole! Corrine złapała ją za szyję i pociągnęła pod wodę. Olivia nabrała w płuca wody i powietrza i obie zanurzyły się pod powierzchnię. Nie, nie, nie! O1ivia walczyła ze wszystkich sił. Corrine zacisnęła dłonie. Patrzyły sobie w oczy; Corrine uśmiechała się, otaczały ją ciemne włosy i krew, w oczach błyszczało szaleństwo. Mam cię, mówiła bez słów. Umrzecie tutaj, ty i twoje dziecko! Płuca O1ivii stanęły w ogniu. Świat wirował. Usiłowała oderwać palce Corrine od swojej szyi. Nie wytrzyma, musi odetchnąć! Z wysiłkiem zamachnęła się i ponownie uderzyła Corrine aparatem. Światła zgasły. Czy to kroki? Głosy? A może śpiewy anielskie? W ciemności poczuła, że kamera wysuwa się z jej palców... Czuła dłoń Corrine na szyi... Czuła, że odpływa w ciemność i chłód... Bolał ją brzuch, pomyślała o dziecku i o Bentzu. Kocham was, pomyślała i zobaczyła światło, jasne światło na końcu tunelu. Umieramy, zrozumiała, unosząc się lekko. Moje dziecko i ja... umieramy... Światła zgasły w chwili, gdy Bentz i dwóch ratowników ze Straży Przybrzeżnej weszli pod pokład. Zobaczył jeszcze dwie kobiety, walczące, rozdzielone kratą; O1ivia w środku, Corrine na zewnątrz. Woda była czerwona od krwi. – Nie! – Jego głos niósł się echem. Zeskoczył ze stopni i zaczął iść przez ciemne pomieszczenie. – Spokojnie, człowieku! – Jeden z ratowników zapalił latarkę, która spowiła wszystko dziwnym, upiornym światłem. Bentz brnął w stronę klatki, kierował się dziwacznym światłem latarki. Jak przez mgłę słyszał za sobą kroki pozostałych. Ratownicy mieli łomy, latarki, kamizelki ratunkowe. Czoło Corrine przecinała głęboka rana, z której płynęła krew. – Bentz – powiedziała na jego widok i uśmiechnęła się szaleńczo. – Ty draniu. To wszystko twoja wina. Ona umrze i twoje dziecko też, wszystko przez ciebie. – Nie! – ryknął, odciągnął ją pchnął w stronę ratowników. – Aresztujcie ją! – Nie! Nie możesz! – Corrine pluła wodą i krwią.

Posted in: Bez kategorii Tagged: natalia siwiec dieta, podkład kryjacy bez efektu maski, olej kokosowy a trądzik,

Najczęściej czytane:

m jakiegoś ...

towarzystwa, a potem schodzę pod pokład. Metalowe schodki potęgują odgłos moich kroków. Oczywiście czeka na mnie, siedzi na podłodze. Sądząc po jej podkrążonych oczach, spała jeszcze gorzej niż ja. Ciemne smugi pod oczami, splątane włosy, zaczerwieniona, ... [Read more...]

O kontrolę.

Strach. Chcąc pokrzyżować jej plany, O1ivia musi pozbawić ją najwyższej nagrody – zemsty nad Bentzem. ... [Read more...]

ęła duży łyk, nie spuszczając wzroku z siostry. - On cię wykorzystuje - dodała. - Jeśli liczysz na to, że przyjdzie tutaj, porwie cię i ożeni się z tobą, to jeszcze raz dobrze to sobie przemyśl. Sugar nie była naiwna. - Przynajmniej spędziłam noc w domu. - Tym gorzej dla ciebie. Wezmę prysznic i idę do pracy. Nikt do mnie nie dzwonił? - Nikt, kto miałby ochotę się przedstawić. - Co masz na myśli? - Głuche telefony. - Pomyłki? - Może tak... niektóre, ale... - Sugar wzruszyła ramionami i postanowiła nie martwić młodszej siostry. - Pewnie to nic takiego. - Założę się, że to jakiś czubek z klubu. Klienci... tak ich nazywasz? Więc klienci Pussies In Booties nie są najwyższej próby. Sugar zjeżyła się. Znów załatają fala wstydu, ale zdławiła to uczucie. - Płacę nasz czynsz i jeszcze trochę zostaje na koncie. - Tak, tak, wiem, już to słyszałam. - Cricket dopiła kawę i wstała. - Kiedyś będę miała klientów, którzy będą mi dawali studolarowe napiwki, i nie będę musiała za to zdejmować ciuchów. - Już to widzę - powiedziała Sugar i natychmiast tego pożałowała. Cricket zaklęła cicho i weszła do domu. Po chwili dał się słyszeć szum wody płynącej starymi rurami. Sugar odchyliła się na krześle i zamknęła oczy. Jak ta szczeniara śmie traktować ją z góry? Gdyby nie Sugar, po śmierci matki Cricket tułałaby się po domach dziecka. Albo jeszcze gorzej. Pewnie wylądowałaby w więzieniu za posiadanie marihuany i inne takie. Miewała do czynienia z policją. Ale Sugar też. Miała znajomego policjanta, swoje prywatne źródło informacji. Za jego plecami nazywała go nawet Wtyka. Przynosił jej nowiny w nadziei, że kiedyś dorwie się do jej majtek, czy raczej stringów. Informował ją nawet o sprawie Josha Bandeaux. Uważał, że policjanci prowadzący śledztwo obstawiają morderstwo, a nie samobójstwo, co wydało się Sugar interesujące. Przydałoby się więcej szczegółów, ale informator był małomówny, pewnie chciał tym sposobem zaciągnąć ją do łóżka. Marne szanse. Powiodła wzrokiem po okolicy. Suche zachwaszczone pola. Ten dwuhektarowy skrawek ziemi nie był najpiękniejszy w całej Georgii. Ale należał do niej. Spłaciła Dickie Raya i Cricket. Dogryzali jej, że pracuje w klubie, ale w trzy miesiące zarabiała więcej niż oni razem przez cały rok. Może to i nie było wielkie osiągnięcie, zważywszy, że Cricket trud-no było utrzymać się w pracy, a Dickie Ray większość czasu poświęcał na wyłudzanie renty i zasiłków od pomocy społecznej. Wydawał te marne grosze na łatwe kobiety, alkohol, walki kogutów, hazard i kokainę. Nie miała pojęcia, dlaczego jeszcze go toleruje. Bo ważne są więzy krwi. Tak, idź i powiedz to Montgomerym. Sugar skrzywiła się na samą myśl. Pociągnęła duży łyk coli. To zabawne, jak Montgomery i Biscayne’owie byli ze sobą związani. Zabawne i chore. Sugar była tak podobna do Amandy, bliźniaczek i Hannah, że z powodzeniem mogły uchodzić za prawdziwe rodzeństwo. Dickie Ray i Cricket też. Może przez to cholerne kazirodztwo Dickie Ray nie grzeszy bystrością. Zawsze brakowało mu piątej klepki. Żeby tylko! Sugar miała czasem wrażenie, że ktoś zwinął mu cały parkiet. ...

108 Od lat słyszała plotki, że jej matka, która była nieślubną córką Benedicta, romansowała z Cameronem Montgomerym, swoim bratem przyrodnim. Boże, jakie to chore! Na samą myśl, że może pochodzić z tego związku, robiło jej się niedobrze. Oznaczałoby to, że w jej żyłach krąży więcej krwi Montgomerych niż w żyłach prawowitych członków rodziny. Prawowici! A to dobre. Jeśli chodziło o Montgomerych, to według niej nic w tej rodzinie nie było prawowite. Wszyscy tylko udawali, że pracują, i żyli z cholernych funduszy powierniczych, a Biscayne’ów traktowali jak śmieci lub jeszcze gorzej, jak trędowatych. Czy Cameron był jej ojcem? Sugar nie miała pojęcia. Druga możliwość też jej nie zachwycała, bo Earl Dean Biscayne był gnojkiem najgorszego sortu, kłamcą i strasznym chamem. Trzymał ich wszystkich krótko, a za nieposłuszeństwo karał biciem. Sugar nie rozpaczała, że zniknął bez śladu. Mniej więcej w tym samym czasie zginęła matka, tu, w tym miejscu, w płonącej przyczepie. Straż pożarna stwierdziła, że przyczyną pożaru było zaprószenie ognia od papierosa, ale Sugar wiedziała, że matka nie zasnęłaby z papierosem w łóżku. Prawie nigdy nie paliła w domu, a jeśli już, to tylko w kuchni. Earl Dean nawet nie pojawił się na pogrzebie. Ale on nigdy nie dbał o pozory, więc nikt się specjalnie nie zdziwił. Tyle że Earl Dean nie pojawił się nigdy więcej. Niektórzy gadali, że dowiedział się o zdradzie Copper, zabił ją i zwiał. Może i tak. Ale jeśli nie Earl Dean był jej ojcem, to musiał nim być Cameron. Wolała się nad tym nie zastanawiać, wolała też nie myśleć o chorobach psychicznych nękających klan Montgomerych, bo sama miała być może podwójną liczbę złych genów. Czasami nie potrafiła zebrać myśli, szwankowała jej pamięć, świat zdawał się walić, miała wrażenie, że przez jej głowę biegną druty elektryczne. Ogarniało ją wtedy śmiertelne przerażenie. Ale teraz wszystko działało jak trzeba, wszystko było w najlepszym porządku. Trzeba zadzwonić do tego prawnika. Niech się wreszcie przestanie obijać i mocniej naciska na zawarcie ugody. Czas, żeby zaczął zarabiać na te swoje dwieście dolarów za godzinę. Jeśli Flynn Donahue nie da rady, to jest jeszcze jeden sposób na wyciągnięcie pieniędzy od Montgomerych. Jeśli nie da się legalnie, pójdą inną drogą. Dickie Ray z ochotą zajmie się nimi „bardziej osobiście”, jak to określił. „Pozwól mi zająć się tymi bo-gatymi snobami po mojemu”, mawiał ze złym uśmieszkiem. To ją niepokoiło. Do tej pory powstrzymywała go. Ale może trzeba będzie popuścić nieco smycz. Jeszcze raz rozejrzała się po podwórku, pociągnęła z prawie pustej butelki. Rury zajęczały przeraźliwie: to Cricket zakręciła wodę w łazience. Sugar wstała i znów przypomniał się jej ten telefon. Może to nic takiego, zwykły głupi żart. Ale czuła, że to coś więcej. Coś czaiło się w pobliżu, skrywało w długich cieniach kładących się na bagnach, przemykało wśród trzcin i pałek wodnych. Coś złego. Przerażającego. Caesarina też to czuła. Podniosła łeb i zajęczała niespokojnie. Może to tylko szwy na szyi dały o sobie znać, ale Sugar zadygotała przerażona. Gdzieś tu czaiło się zło. Znów usłyszała ten głos: „To ty idź do diabła”. Atropos pędziła jak szalona. Wiatr rozwiewał jej włosy. Adrenalina buzowała w żyłach. W głosie Sugar Biscayne wyczuła strach, przerażenie. Boże, ale odlot! Mała bękarcica dostaje za swoje, i to nieźle! Drogę zatarasował samochód z przyczepą pełną kurczaków, więc Atropos zjechała na ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 copywriter.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste