uwagę Malindy. Stojąc tuż obok niej wydawał się
taki ogromny w porównaniu z chłopcami. Wyobraziła sobie, jak ich karze i zapomniała o wszystkich winach tych małych potworów. To przez nią będą ukarani. Przez nią dostaną lanie pewnie największe w życiu. Gdyby tylko tyle nie gadała... Na poprawę nigdy nie jest za późno. Znowu ciotka Hattie. Malinda nie próbowała odrzucić nie proszonej rady. Nawet po śmierci ciotki wciąż słyszała jej truizmy. I choć jako dziecko często się przeciw nim buntowała, będąc dorosłą nauczyła się je cenić. - Właściwie to chłopcy nie byli tacy straszni. Po prostu jestem zmęczona. To był bardzo długi wieczór, a ja nie jestem przyzwyczajona do małych chłopców. A oni, jak sam powiedziałeś, po prostu chcieli się bawić. Malinda zdawała sobie sprawę ze swojej paplaniny, ale za wszelką cenę chciała powstrzymać Jacka przed karaniem chłopców. - Zabawa to jedno, a dręczenie drugie. Nie pozwolę, żeby chłopcy okazywali brak szacunku wobec dorosłego. Surowość twarzy Jacka wstrząsnęła Malinda. - Jak skończę z chłopcami, odwiozę cię do domu - dodał Jack wychodząc z kuchni. JEDNA DLA PIĘCIU 35 Malinda opadła na krzesło i przycisnęła dłonie do uszu. Biedni chłopcy. Nie zniosłaby ich płaczu. I to wszystko przez nią. Siedziała tak chyba wieczność - z łokciami wspartymi o kolana, rękami przy uszach, z zamkniętymi oczami. I nic nie słyszała. Ani podniesionego głosu, ani płaczu. Powoli zwalniała ucisk dłoni. To bez sensu, powiedziała sama do siebie i zerwała się na równe nogi. Trzeba się czymś zająć, żeby nie nasłuchiwać wciąż odgłosów z głębi domu. Podciągnęła rękawy i zabrała się do zmywania sterty brudnych naczyń. Po chwili zorientowała się, że choć jej ręce są zajęte, to uszy nie. Nadal nasłuchiwała. Zaczęła więc nucić. I taką właśnie zastali ją Jack i chłopcy. Stała przy zlewie w pianie po łokcie, tarła zawzięcie talerze i nuciła tak głośno, że obudziłaby umarłego. Jack aż trzy razy wołał, zanim go usłyszała przez ten raban. - O raju, aleście mnie przestraszyli! - Przepraszam, ale wołałem dwa razy, zanim mnie usłyszałaś przez ten hałas. Chłopcy chcą ci coś powiedzieć. Ze zwieszonymi głowami chłopcy posłusznie wystąpili naprzód. Malinda z trudem przełknęła ślinę i z jeszcze większym trudem powstrzymała łzy. Wolałaby wypić butelkę rycyny - ulubionego lekarstwa cioci Hattie - niż przechodzić przez to wszystko. - Przepraszamy, Malindo - wymamrotali chórem. Widząc, że chłopcy czują się równie nieprzyjemnie jak ona, Malinda uśmiechnęła się. - Jestem pewna, że nie robiliście tego specjalnie.